Grand Prix Węgier 2014 to był prawdziwy klasyk. Wyścig miał dramaturgię, rywalizację między pretendentami do tytułu, niespodziewanego zwycięzcę i obfitował w trzymające w napięciu pojedynki.
Przed Grand Prix Węgier, tak jak przed każdym innym w sezonie 2014, faworytem był Mercedes. Walka miała rozegrać się między Lewisem Hamiltonem i Nico Rosbergiem. Hamilton, który w poprzednich pięciu wyścigach wygrał tylko raz, miał już 14 punktów straty do Rosberga, ale też przekonanie, że jest szybszy, tylko prześladuje go pech.
Jego pech nie powiedział jednak jeszcze ostatniego słowa. Pięć minut po rozpoczęciu kwalifikacji silnik Hamiltona poszedł z dymem. Podobnie jak wcześniej w Niemczech wyglądało na to, że walka z Nico była przegrana już w sobotę.
W niedzielę tor był mokry po ulewie, która przeszła nad torem przed wyścigiem, co na Węgrzech zdarza się bardzo rzadko, ale zawsze jest zapowiedzią pasjonującego wyścigu. Dawało to Lewisowi nadzieję. Pole position oczywiście należało do Rosberga, za nim ustawili się Sebastian Vettel, Valtteri Bottas i Daniel Ricciardo.
Red Bulle nie wystartowały najlepiej. Na drugie i trzecie miejsce wyszli Bottas i Fernando Alonso. Vettel szybko wyprzedził Alonso, ale utknął za Williamsem Bottasa, podczas gdy Rosberg powiększał swoją przewagę.
Startujący z boksu Hamilton omal nie rozbił samochodu, kiedy stracił kontrolę nad samochodem i wypadł z trasy już na drugim zakręcie. Szczęśliwie otarł się delikatnie o barierę jedynie końcówką przedniego skrzydła.
Wyścig na dobre rozpoczął się gdy Marcus Ericsson rozbił swojego Caterhama o barierę z opon. Wtedy nie liczący się do tej pory Daniel Ricciardo założył opony suche, a Jenson Button zdecydował się na przejściówki spodziewając się deszczu. Samochód bezpieczeństwa wyjechał w pechowym momencie dla czterech liderów, którzy mogli zjechać po slicki dopiero okrążenie później niż reszta stawki, co spowodowało, że stracili kilka pozycji, zwłaszcza Bottas, który miał słaby pitstop.
Kolejność przed restartem: Ricciardo, Button, Felipe Massa, Kevin Magnussen (który jeszcze nie zjeżdżał do boksu), Rosberg, Jean Eric Vergne, Vettel, Alonso.
Po restarcie Hamilton zaczął szybko przebijać się do przodu i momentalnie awansował z trzynastego na dziewiąte miejsce, a Alonso wyprzedził Vettela. Jenson Button, który początkowo wyszedł na prowadzenie przed Ricciardo, musiał szybko zjechać do boksu. Deszcz nie nadszedł. McLaren popełnił kolosalny błąd.
Magnussen też miał problemy i blokował szybszych od siebie zawodników. Jadący za nim Rosberg zdając sobie sprawę z przewagi jaką daje mu samochód, na chwilę zawahał się nie chcąc podejmować zbędnego ryzyka i został za to ukarany, kiedy momentalnie wyprzedzili go Vergne i Ricciardo. Kto mógł się spodziewać, że na piętnastym okrążeniu Nico będzie siódmy a Lewis dziewiąty. Vergne w swoim Toro Rosso niespodziewanie utrzymywał za sobą Rosberga, Vettela i Hamiltona. Było to pasjonujące widowisko dla kibiców.
Potem zaczęły się poważne problemy zespołu Force India. Nico Hulkenberg rozbił swój samochód, pierwszy raz w sezonie, po kolizji z kolegą z zespołu. Chwilę później również Sergio Perez gramolił się z rozbitego auta po kolizji z barierą. Samochód bezpieczeństwa wyjechał po raz kolejny na okrążeniu numer 23. Ricciardo zjechał wtedy po raz drugi.
Po restarcie kolejność na torze prezentowała się następująco: Alonso, Vergne, Rosberg, Vettel, Hamilton, a za nimi czekający na okazję Ricciardo. Australijczyk czuł, że ma szansę na zwycięstwo, ale nie on jeden. Podobnie z pewnością czuli spragnieniu sukcesu w tym fatalnym sezonie kibice Ferrari.
Vergne jechał wyścig życia utrzymując się na drugim miejscu do czasu, gdy Rosberg zjechał do boksu a Vettel obrócił się, cudem unikając powtórzenia losu Pereza i rozbicia się o mur okalający boksy.
Teraz za Francuzem znaleźli się Hamilton i Ricciardo. Lewis pokazał na czym polega różnica między nim a Rosbergiem, kiedy mimo świetnej defensywnej jazdy Vergne’a zaskoczył go nieprawdopodobnym manewrem po zewnętrznej czwartego zakrętu. Następnie Anglik ruszył w pościg za Alonso, a Vergne zjechał do boksu i odpadł z walki o czołowe pozycje. Przez chwilę powiało nudą, ale emocję wróciły po kolejnej fazie pit stopów.
Jadący na trzy zmiany Ricciardo objął prowadzenie, ale za nim trwała zacięta walka pretendentów do tytułu. Rosberg, mający inną strategię niż Hamilton, znalazł się tuż za Anglikiem. Team chciał, by Lewis przepuścił Nico, ale ten nie mógł się dostatecznie zbliżyć, ze względu na naturę Hungaroringu, a Hamilton oświadczył kategorycznie, że nie będzie zwalniał, żeby pomóc swojemu konkurentowi. Anglik dobrze wiedział, jak trudna staje się jego sytuacja w mistrzostwach i wybrał zaszkodzenie swojemu rywalowi, stawiając walkę o tytuł przed dobrym wynikiem zespołu, który przecież mistrzostwo konstruktorów i tak miał w kieszeni. Tym sposobem strategia Rosberga (trzy zmiany) nie mogła zadziałać.
Zadziałała za to w przypadku Ricciardo, który, po zjazdach innych, wyszedł na pierwsze miejsce, a po swojej trzeciej wizycie w boksie wyjechał przed Rosbergiem, a za Alonso i Hamiltonem, którzy mieli znacznie bardziej zużyte opony. Teraz sytuacja była jasna. Piętnaście okrążeń przed końcem, na torze pozostawało już tylko trzech kandydatów do zwycięstwa.
Ricciardo był zdecydowanie najszybszy z tej trójki, Hamilton zaczynał mieć potężne kłopoty z oponami, ale i tak zbliżał się do Alonso. Dziesięć okrążeń przed końcem Hiszpan widział w lusterkach dwa ścigające go samochody. Jednak przez parę okrążeń żadnemu z kierowców nie udało się wyprzedzić na prostej mimo użycia DRS. Ricciardo musiał zaryzykować bardziej. Podjął dwie próby wyprzedzenia Hamiltona po zewnętrznej drugiego zakrętu na sześć i cztery okrążenia przed końcem. Za pierwszym razem Lewis obronił się, za drugim manewr Australijczyka był już perfekcyjny. Teraz pozostał mu tylko Alonso.
Hiszpan dokonywał cudów trzymając za sobą Hamiltona i jak wiele razy w swojej karierze wycisnął ze słabego sprzętu więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Teraz jednak miał za sobą specjalistę od wyprzedzania i to na znacznie szybszych oponach. Ricciardo odważnym, ale pewnym manewrem minął Alonso przy pierwszej okazji i pomknął po swoje drugie zwycięstwo w F1.
Nie był to jednak koniec emocji. Od kilku okrążeń Rosberg zbliżał się do prowadzącej trójki o trzy sekundy na okrążeniu. Teraz kiedy Alonso na zdartych oponach wyraźnie blokował Hamiltona, Niemiec zbliżał się jeszcze szybciej. Na przedostatnim okrążeniu Rosberg dopadł prowadzącą dwójkę. Od tego momentu Lewisowi zależało już tylko na blokowaniu Rosberga, co oznaczało, że Fernando przyjechał na metę przed dwoma Mercedesami, mimo że prawie zupełnie nie miał już przyczepności. Świetny występ, który z pewnością w lepszym aucie oznaczałby pewne zwycięstwo. Już nigdy później Alonso nie stanął w F1 na podium.
To jednak padło łupem Daniela Ricciardo, dzięki cierpliwemu realizowaniu idealnie dobranej strategii i świetnym manewrom wyprzedzania w decydującym momencie. Tym wyścigiem Australijczyk potwierdził, że jego zwycięstwo w Kanadzie nie było przypadkiem. Ponownie wygrał dzięki manewrom w samej końcówce wyścigu. W krótkim czasie stał się jedną z największych gwiazd F1 i mocnym kandydatem do tytułu kierowcy roku.
Trzeba też docenić występ Lewisa, który awansował na podium po starcie z boksu. Co ważniejsze jednak, pokonał swojego największego rywala, który startował z pole position. Nico Rosberg był największym przegranym. Jego tragedia w tym wyścigu polegała na tym, że najpierw przez pechowy timing samochodu bezpieczeństwa stracił pozycję lidera, a potem wybór strategii skazał go na łaskę Lewisa, który zyskał możliwość zrujnowania mu wyścigu, z której to możliwości Anglik skwapliwie skorzystał. W efekcie nie z własnej winy Rosberg wypadł na tle Hamiltona fatalnie i pojechał na wakacje, co prawda ciągle jako lider klasyfikacji, ale psychologicznie jako przegrany. To miało mocno zaważyć na drugiej części sezonu.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!