28 marca 1993 roku Ayrton Senna po raz ostatni w swoim życiu wziął udział w Grand Prix Brazylii, które wcześniej wygrał tylko raz. Tym razem nie był faworytem. Według wszystkich przesłanek zwycięzcą miał być, znienawidzony przez brazylijskich kibiców, Alain Prost, który wygrywał tu wielokrotnie, a w pierwszym wyścigu sezonu w Kyalami, nie zostawił konkurentom żadnych złudzeń.
To, czy Senna w ogóle pojedzie w Brazylii, nie było przed sezonem wcale pewne, a podczas weekendu na Interlagos nadal nie wiadomo było, czy zostanie w McLarenie na resztę wyścigów. Brazylijczyk podpisywał w owym czasie kontrakty na każdy kolejny start, za każdym razem żądając miliona dolarów i jednocześnie grożąc, że zrezygnuje z jazdy dla McLarena, jeśli ten nie dostanie od Forda najnowszej generacji silników. Te, które dostawał Benetton były o 30 KM mocniejsze od tych przeznaczonych dla McLarena, jednak i tak wciąż o 40 KM słabsze od silników Renault, w które wyposażone były Williamsy. W normalnych warunkach Senna nie powinien więc mieć żadnych szans, ale cały weekend mijał pod znakiem niepewnej pogody i team McLarena liczył na deszcz podczas wyścigu. Wtedy geniusz Senny i zaawansowany technicznie, świetnie się prowadzący, McLaren MP4/8 stawały się atutami, mogącymi przesądzić o zwycięstwie.
Zespołowy partner Senny Michael Andretti zdobył niezłe piąte miejsce w kwalifikacjach w swoim drugim wyścigu w F1, ale słabo wystartował. Zupełnie odwrotnie Gerhard Berger, który przedzierał się z trzynastej pozycji, po poważnej kraksie w kwalifikacjach. Amerykanin został zepchnięty na zewnętrzną przez wyprzedzającego go Karla Wendlingera, a tam niespodziewanie pojawił się szarżujący Berger. W efekcie doszło do spektakularnego wypadku. Andretti został wciśnięty przez Ferrari Bergera w barierę z opon, która katapultowała go w górę. Po spektakularnym locie, Michael mógł tylko zastanawiać się nad przyczynami swojego pecha. W Kyalami nie zdołał wystartować, w Brazylii nie dojechał do pierwszego zakrętu.
Senna na starcie przedostał się z trzeciego na drugie miejsce za Prostem, ale Damon Hill szybko go wyprzedził, a Michael Schumacher również zbliżał się coraz bardziej. Wtedy jednak na torze pojawiła się żółta flaga, którą Senna zignorował, dublując Erica Comasa, za co dostał 10 sekundową karę stop-go. Nie była to kara tak drakońska jak dzisiaj, ponieważ nie obowiązywało wtedy ograniczenie prędkości w boksach. Wystarczyła jednak, by wywołać prawdziwą wściekłość trzykrotnego mistrza świata i zepchnąć go na czwarte miejsce, pozornie kończąc jego szanse na zwycięstwo.
Wtedy jednak modlitwy brazylijskich kibiców zostały wysłuchane. Zaczęło padać. Senna zjechał po deszczówki, co okazało się decyzją przesądzającą o losach wyścigu. Chwilę potem deszcz zaczął być naprawdę ulewny, co spowodowało całkowity chaos na prostej startowej, z której porządkowi próbowali ściągać unieruchomione samochody, wśród ryku silników bolidów mknących tuż obok, przy zerowej widoczności. Samochód bezpieczeństwa, dla którego był to debiut w F1, wyjechał zbyt późno, zwłaszcza dla Alaina Prosta.
Williams najpierw zmienił opony Hillowi, Francuz zdecydował się pozostać jeszcze jedno okrążenie na slickach. To okazało się błędem o bardzo przykrych konsekwencjach. Ciągle jadąc na suchych oponach, Prost napotkał na pierwszym zakręcie na obracające się Minardi Christiana Fittipaldiego. Trzykrotny mistrz świata zahamował zbyt gwałtownie i efekcie sam wpadł w poślizg, uderzył w samochód Brazylijczyka i wylądował w grząskiej pułapce żwirowej przy ogłuszającym aplauzie uradowanych brazylijskich kibiców.
Po wycofaniu się głównego faworyta wyścig miał się rozstrzygnąć między Senną a Damonem Hillem, który po raz pierwszy w życiu stanął przed szansą wygrania wyścigu. Gdy tor zaczął przesychać Senna zmienił opony szybciej niż Hill. Gdy Anglik wyjechał z boksu na slickach, potrzebował trochę czasu, by wyczuć samochód. Ta chwila wystarczyła Sennie, który nie zmarnował okazji i przy ogłuszającym aplauzie rodaków wyszedł na prowadzenie, na którym niespodziewanie dla obserwatorów utrzymał się do końca wyścigu.
Nie był to jeszcze jednak koniec emocji, gdyż kibice mogli w końcówce obejrzeć jeszcze kapitalną walkę między Johnnym Herbertem, który bronił zaciekle trzeciej pozycji i szansy na pierwsze w życiu podium i Michaelem Schumacherem, nadrabiającym straty po karze stop and go. Ostatecznie z tego starcia zwycięsko wyszedł ten drugi.
Tym zwycięstwem Senna pokazał, że jest wstanie nawiązać walkę z Prostem. Dało to nadzieje kibicom na całym świecie, że sezon zapowiadający się na serie łatwych zwycięstw Francuza, może upłynąć pod znakiem zaciętej walki dwóch odwiecznych rywali. Dla Brazylijskich kibiców był to kolejny pokaz genialnej jazdy w wykonaniu ich idola. Nikt nie spodziewał się, że to będzie jego ostatnie zwycięstwo w Brazylii.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!