George Russell niejako skrytykował swój zespół Mercedesa za podjęcie zbyt dużego ryzyka, które skutkowało odpadnięciem Brytyjczyka już w Q1.
Podczas gdy jego zespołowy kolega Lewis Hamilton wywalczył dość niespodziewanie pole position, Russell przyglądał się temu wszystkiemu już z własnego garażu. Rok temu to on znajdował się na pole position na Hungaroringu, lecz tym razem uzyskał dopiero 18. pole startowe, odpadając już w Q1. Brytyjczyk wskazywał, że było to spowodowane tłokiem z udziałem wielu kierowców w ostatnim sektorze przed rozpoczęciem finałowego okrążenia, więcej winy zrzucił na Mercedesa za podjęte ryzyko.
„Przez całą sesję byliśmy na torze w złym momencie, w złym miejscu, podejmując jako zespół zbyt duże ryzyko”
– stwierdził Russell. „Samochód był bardzo szybki, że nie musieliśmy tankować na jedno okrążenie i zjeżdżać na sam koniec, znajdując się w ogromnym korku. Starałem się przestrzegać umowy dżentelmeńskiej i zostałem wyprzedzony przez kilka samochodów, w szczególności przez Pierre'a [Gasly'ego], który wyprzedził mnie na ostatnim zakręcie. Miałem trzy dziesiąte straty, więc zanim rozpocząłem swoje okrążenie, już się ono skończyło. Nie zamierzam winić żadnego z kierowców. Wszyscy dbamy o siebie. Jako zespół powinniśmy byli wykonać lepszą robotę”
.
Zapytany, czy uważa, że wybryki pod koniec Q1 pokazały, że dżentelmeńska umowa w kwalifikacjach należy już do przeszłości, Russell odpowiedział: „Nie sądzę, żeby w ogóle istniała, jeśli mam być szczery. Prawdopodobnie zrobiłbym to samo, gdybym był na ich miejscu. Trzeba dbać o siebie. Ale tor jest wystarczająco duży, ma 4,5 km długości, a my byliśmy na przestrzeni 1 km z 10 samochodami Musimy więc spojrzeć w lustro i przyznać, że popełniliśmy duży błąd”
.
Redakcja ŚwiatWyścigów.pl jest na miejscu tego wydarzenia. Jeśli chcesz czytać więcej materiałów prosto z toru, postaw nam kawę!