W dramatycznym zakończeniu Grand Prix Azerbejdżanu w walce o podium zderzyli się Sergio Pérez i Carlos Sainz Jr, w wyniku czego oba samochody nie ukończyły wyścigu. Szef Red Bull Racing, Christian Horner stanął po stronie swojego kierowcy i szybko wskazał na Sainza jako winnego wypadku, który jego zdaniem zniweczył obiecujący wyścig Péreza. Jak wiadomo, kierowca Ferrari miał odmienne zdanie na ten temat.
Wyścig rozgrywający się na ulicach Baku już od początku wzbudził zainteresowanie po tym, jak Oscar Piastri odebrał prowadzenie Charlesowi Leclerkowi, jadąc po zwycięstwo, które z każdym kolejnym okrążeniem wydawało się coraz bliższe zdobycia. I tak, jak w ostatnich minutach zmagań w stolicy Azerbejdżanu pewnym było, że walczący z oponami Leclerc nie będzie w stanie zagrozić Piastriemu i Australijczyk dowiezie zwycięstwo do mety, tak walka toczyła się o ostatnie miejsce na podium.
W chwili, kiedy Pérez wykonał ruch na Leclerku, aby zdobyć P2, na krótko wysunął się na prowadzenie, ale na wyjściu z zakrętu zbyt skupił się na wyprzedzeniu Monakijczyka niż na czającym się za jego plecami drugim samochodzie Ferrari, co pozwoliło Sainzowi na wyprzedzenie go.
Gdy Hiszpan był już przed samochodem Red Bulla, Pérez próbował odzyskać pozycję. Jeden nie zostawił miejsca, drugi się wciskał i tak doszło do kontaktu, który poskutkował tym, że oba samochody wylądowały w barierach.
Pérez jechał dobry wyścig i walczył o punkty, których Red Bull obecnie desperacko potrzebuje w walce o tytuł konstruktorów. Niestety, jego szansa na sporą ilość punktów legła w gruzach tak samo, jak podwójne dowiezienie na wysokich lokatach samochodów Ferrari.
Christian Horner wyraził swoje rozczarowanie po całym zajściu, mówiąc: „[Pérez] Zasłużył na znacznie więcej. Właśnie oglądałem powtórkę i widać, jak Carlos zaczyna zjeżdżać na torze. To bardzo rozczarowujące, przynajmniej powinien być dzisiaj na podium. [Sainz] Zrujnował wyścig Checo, kosztował nas wiele strat i oczywiście cenne punkty w klasyfikacji konstruktorów”
.
W Baku, po serii rozczarowujących występów, Pérez prezentował się na prawdę dobrze. Meksykański kierowca zwyciężał tam już dwa razy, w 2021 i 2023 roku i również teraz zespół liczył na to, że «Checo» zaliczy solidny występ po serii niepowodzeń. Wypadek niestety zniweczył jego nadzieje i otworzył drogę innym rywalom – George Russell zajął trzecie miejsce, a Lando Norris, startując z 15. miejsca, zdołał zająć czwarte, dokładając swoją część do zapewnienia McLarenowi prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów.
Carlos Sainz widział jednak sytuację inaczej. Broniąc swoich działań, kierowca Ferrari stwierdził, że to Pérez ponosi odpowiedzialność za zderzenie: „Jechałem swoim normalnym torem jazdy. Nie zrobiłem żadnego dziwnego manewru. Z jakiegoś powodu, którego wciąż nie rozumiem, doszło do kolizji. Myślę, że [Pérez] miał sporo miejsca po lewej stronie. Checo, jak sądzę, postanowił nie ustąpić ani trochę miejsca, ale za wcześnie, żeby to oceniać. Tym razem jednak jestem w 100% pewien, że nie zrobiłem nic niestosownego ani nieprzepisowego”
.
Sam zainteresowany również wyraził swoje rozczarowanie wypadkiem, nazywając go «katastrofą» dla Red Bulla: „Moim zdaniem Carlos zbyt szybko podążył za cieniem aerodynamicznym Charlesa. To był zły moment, zły czas. W efekcie doszło do ogromnego wypadku”
.
Pérez był wyraźnie sfrustrowany, ubolewając nad tym, że wypadek nie tylko pozbawił go cennych punktów, ale także przyczynił się do tego, że Red Bull stracił przewagę nad McLarenem w klasyfikacji konstruktorów: „Dla obu naszych weekendów, które mogły zakończyć się dużo lepiej, to katastrofa”
.
Sędziowie rzecz jasna przyjrzeli się incydentowi, jednak nie dopatrzyli się winy żadnego z kierowców. Jak można przeczytać w oświadczeniu wydanym przez FIA:
„Sędziowie sprawdzili linie jazdy kierowców na poprzednich
okrążeniach. Sainz poruszał się po swojej normalnej linii wyścigowej, która tworzy lekkie odchylenie od prawej ściany. Od wyjścia z zakrętu do momentu kontaktu przesunął się o szerokość jednego samochodu dalej od ściany. Pérez przesunął się o około pół szerokości samochodu dalej od tej samej ściany, jadąc bardziej równolegle do prawej ściany.
Było więc oczywiste, że będąc z przodu i mając prawo do wyboru swojej linii, Sainz nieznacznie przesunął się w stronę samochodu, którego widoczność miał ograniczoną. Jednocześnie, w linii Péreza nie było nic niezwykłego, ale mógł zrobić więcej, aby uniknąć kontaktu z samochodem, który widział lepiej.
W konkluzji, sędziowie uznają to za incydent wyścigowy, w którym żaden z kierowców nie jest w przeważającej mierze winny, i nie podejmują dalszych działań”
.
Kolejny wyścig odbędzie się w Singapurze, gdzie Pérez zwyciężył dwa lata temu, co daje mu ostrożny optymizm: „To trochę podnosi na duchu,”
stwierdził. „Ale mamy jeszcze sporo pracy przed sobą”
.
Źródło: fia.com, motorsport.com, crash.net
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.